Jak stracił swoje BTC – historia prawdziwa cz.1
W trosce o bezpieczeństwo naszych czytelników chcielibyśmy przedstawić kilka popularnych historii, które wydarzyły się naprawdę. Będą one dotyczyć oczywiście kryptowalut i tego, w jaki sposób wielu inwestorów je traciło. Oczywiście będą to opowieści oparte na faktach, obrazujące kradzieże, wymuszenia i rażące niedbalstwo ze strony samych interesantów. Mamy więc nadzieję, że nie popełnicie ich błędów i zabezpieczycie swoje tokeny w lepszym sposób!
Niedawno informowaliśmy o Tym, jak pięciu mężczyzn w indyjskim stanie Kerala zostało aresztowanych za rzekome zakatowanie na śmierć szefa programu inwestycyjnego Bitcoin (BTC) o wartości 62,5 miliona dolarów. Tym razem historia będzie mieć dużo pozytywniejsze zakończenie. Samemu inwestorowi się nic nie stało, a jego fortuna nie została skradziona. Wszystko za sprawą lekkomyślnej odwagi i strachu samego napastnika.
Rzekomy złodziej dostał się do budynku, w którym mieszkała ofiara i zadzwonił bezpośrednio do jego prywatnego lokalu. Kiedy norweski inwestor otworzył drzwi, został skonfrontowany z lufą broni podejrzanego. Jedyne słowa, jakie padły, to “Połóż się, albo strzelę”. Na szczęście ofiara nie posłuchała napastnika i rzuciła się do ucieczki, po czym wyskoczyła z balkonu wprost na ulicę. Biorąc pod uwagę skok z 2 piętra, uciekinierowi na szczęście nie stało się nic poważnego. Sam złodziej nie oddał strzału.
Informacje na temat danych personalnych ofiary nie zostały ujawnione. Doniesienia podawane przez informatorów, wskazują jednak na to, że jest on dyrektorem generalnym i właścicielem zarządu w jednej z firm, które działają w sektorze kryptowalut. Nie wiemy również kim był złodziej. Prawnik osoby podejrzanej wystosował oficjalne oświadczenie, iż jego klient nie przyznaje się do zarzucanych mu czynów.
Próba napadu miała miejsce 14 maja tego roku.
Dodaj komentarz lub opinię
Informacja: wszystkie komentarze i opinie dodawane na forum publiczne są moderowane.